Today is Tuesday, 15 October 2024
Lection
Gazeta parafialna

Intrviews

Wywiad z księdzem Kazimierzem Pajorem

"RODZINA PARAFIALANA": Przez dwa lata po święceniach pracował Ksiądz w naszej parafii. Jak z perspektywy czasu ocenia Ksiądz naszą wspólnotę i swą służbę kapłańską na Świerczewie?

X. Pajor: Tak, to były dwa lata, tylko dwa lata. A upłynęło już prawie dziesięć, gdyż wyjechałem do Niemiec 16 czerwca 1987 roku. Mam wiele miłych wspomnień z pobytu w Poznaniu. Były to moje pierwsze doświadczenia duszpasterskie. To, że spotkałem właśnie w Waszej parafii wielu ludzi oddanych Kościołowi, stanowiło dla mnie wówczas bardzo ważne doświadczenie. Często wspominam ten czas i opowiadam znajomym w Niemczech. Tym, co mi imponowało na Świerczewie, był wielki "potencjał" parafii. Mam tu na myśli różne osoby, posiadające najrozmaitsze zdolności i charyzmaty, których przecież tak bardzo potrzeba Kościołowi. Świadomość, że jestem otoczonym tylu zaangażowanymi osobami, pozbywała mnie lęku, jaki zawsze tam powstaje, gdy człowiek ponosi odpowiedzialność za bardzo ważne sprawy.

R. P.: Co zdecydowało o wyjeździe Księdza do Niemiec?

X. P.: Pytanie to zadawano mi wiele razy. Zawsze sprawiało mi ono pewną trudność i zmuszało do refleksji. Właściwie muszę wyznać, że nie wiem, co ostatecznie zdecydowało o moim wyjeździe do Niemiec. Po prostu nie wiem! Nigdy nie myślałem o takiej "przygodzie". W czasie studiów seminaryjnych byłem zainteresowany włoskimi Kongregacjami, którym brakowało i ciągle brakuje księży. Przypominam sobie jedną rozmowę na ten temat z Księdzem Tadeuszem, który posiadał doświadczenia z Niemiec. Wydaje mi się, że ta rozmowa dodała mi odwagi, gdy nosiłem się z zamiarem wyjazdu do Niemiec.

R. P.: Jak doszło do powstania polskiej wspólnoty filipińskiej w Niemczech? Jak się ona rozwijała i jaki jest jej stan dzisiejszy?

X. P.: Jedenaście lat temu wyjechał ks. Władysław Borowiecki ze wspólnoty tarnowskiej do Niemiec. Miał kontakt z pewnym tutejszym dziekanem. Również nasz biskup (Josef Homeyer) był bardzo zainteresowany tego rodzajem wspólnoty kapłańskiej. Kiedyś powiedział mi, że jako młodego kapłana fascynowała go osobowość św. Filipa Neri i idea Oratorium. W 1987 roku rozpoczęliśmy w czwórkę tworzenie nowej Kongregacji w Goslar - Grauhof. Już w pierwszych czterech latach dołączyło się czterech kleryków, między innymi Andrzej Tenerowicz, który odbywał diakońską praktykę na Świerczewie. Potem dochodzili dalsi księża (z Bytowa, Tomaszowa Mazowieckiego i nawet jeden z Rzymu). Obecnie istnieją trzy domy (12 filipinów) na terenie diecezji Hildesheim. Dotychczas tylko dom w Celle stanowi samodzielną Kongregację, inne natomiast ubiegają się o taki status. Praca nasza sprowadza się przede wszystkim do duszpasterstwa parafialnego. Kongregacji w Celle, do której przynależę, powierzył ordynariusz duszpasterstwo w pięciotysięcznej parafii Św. Ludwika w Celle oraz w dwóch mniejszych parafiach poza miastem. Miasto Celle liczy około 72 tys. mieszkańców. Z tego tylko 10% stanowią katolicy, tworząc trzy parafie.

R. P.: Jaki jest stosunek środowiska niemieckiego do polskich księży?

X. P.: Środowisko niemieckie jest z natury bardzo krytyczne. Przejawia się to również w Kościele i w życiu religijnym. Autorytet moralny trzeba sobie powoli zdobyć - tego się tu nie otrzymuje na kredyt. Nie ulega wątpliwości, że to krytyczne nastawienie -niekiedy połączone z nieufnością - wobec polskiego księdza jest stosunkowo większe jak wobec "swojego". Niemcy mają powody ku temu. gdyż - na przykład w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych - przyszło tu sporo księży ze śląskich i pomorskich diecezji, którzy niekoniecznie wykazali się wielką gorliwością kapłańską. Czyż można powiedzieć, że w Polsce obdarzają wierni każdego księdza sympatią i życzliwością, że jest Polakiem w polskiej parafii?

Moje osobiste doświadczenia z Niemcami są bardzo pozytywne. Mam wielu znajomych i przyjaciół. Niestety, najczęściej brak czasu nie pozwala mi na tego rodzaju kontakty.

R. P.: Jak w tej sytuacji wygląda praca parafialna?

X. P.: Jest to bardzo obszerne pytanie, dlatego mogę tu tylko wymienić kilka przykładów bez dalszych wyjaśnień. Niewątpliwie dużą rolę odgrywają tu ludzie świeccy. W każdej parafii istnieją obowiązkowo dwa gremia: Pfarrgemeinderat i Kirchenvorstand. Rada Parafialna zajmuje się wyłącznie sprawami duszpasterskimi i pastoralnymi (np. przygotowanie Świąt i uroczystości parafialnych, kontakty ekumeniczne, przygotowywanie rożnych akcji duszpasterskich itp.). Wybory odbywają się co cztery lata i są tajne. Proboszcz należy do tego gremium, ale nie jest jego przewodniczącym - jest normalnym członkiem z prawem weta. Rady Parafialne, chociaż stanowią gremium doradcze, to jednak odgrywają coraz to większą rolę. Drugie gremium zaś przepisane odpowiednim konkordatem, który reguluje stosunki między państwem a Kościołem. Zadaniem Komitetu Parafialnego, któremu proboszcz przewodniczy, jest zarządzanie majątkiem parafii, robienie budżetu, zatrudnianie lub zwalnianie osób, jeśli parafia posiada np. własne przedszkole lub dom starców.

Obecnie mówi się dużo i zaczyna praktykować tzw. kooperative Seelsorge i kooperative Gemeindeleitung. Ze względu na duży brak księży łączy się dwie lub nawet trzy parafie w tzw. Seelsorgeeinheit. Praktycznie oznacza to bliską współpracę dotyczących parafii, przejęcie jeszcze większej odpowiedzialności przez laikat oraz uczestniczenie Świeckich w zarządzaniu parafia (to ma na myśli wyrażenie, 'kooperative Gemeindeleitung').

Innym ciekawym elementem niemieckiego duszpasterstwa jest zorientowanie katechezy sakramentalnej na parafię. Dzieci i młodzież mają religię w szkole, podobnie jak od kilku lat w Polsce. Mimo to przygotowanie do pierwszej komunii św. i do bierzmowania trwa cały rok i odbywa się w parafii. Można by wymienić kilka punktów wskazujących na mocne zakorzenienie tej katechezy w życiu parafialnym, np.: prowadzenie katechezy przez samych rodziców (ksiądz przygotowuje rodziców do tego zadania), katecheza odbywa się w pomieszczeniach parafialnych, dzieci przygotowują Msze i nabożeństwa. Przez takie powiązanie uczestniczy w jakiś sposób cala parafia w tego rodzaju katechezie.

R. P.: Jak układają się stosunki z protestantami?

X. P.: W naszej diecezji, która terytorialnie jest bardzo duża, bo rozciąga się Gettyngi aż do Bremen, katolicy są zdecydowaną mniejszością (ok. 10%). W klasach szkolnych jest najwyżej dwoje lub troje katolickich dzieci, prawie każde małżeństwo to małżeństwo mieszane (katolik -ewangelik). Czasem doświadcza się więc uczucia "mniejszego brata". To z kolei, jak twierdzą protestanci, działa mobilizująco na katolików. Pomimo tej faktycznej sytuacji i wspomnianych odczuć nieustannie rozwijają się starania ekumeniczne. W ciągu roku jest wiele wspólnych akcji, nabożeństw i różnych spotkań. Często proszą mnie różne grupy protestanckie o jakiś referat, np. o papieskiej encyklice "Veritatis splendor". W marcu zorganizowaliśmy w naszym "Pfarrzentrum" wielką wystawę współczesnej sztuki sakralnej wspólnie z luteranami i kalwinistami, u których to, jak wiadomo, sztuka (obraz) nie jest mile widziana.

R. P.: Jak ocenia Ksiądz stan Kościoła katolickiego w Niemczech?

X. P.: Pytanie to przerasta moje siły. Wszelkie oceny tego typu są niebezpieczne. Dlatego nadmienię tylko dwie rzeczy. Po pierwsze chciałbym wskazać na pewien stan faktyczny, który powstał w Niemczech po zjednoczeniu. Otóż do zjednoczenia prawie wszyscy Niemcy (zachodni) byli chrześcijanami (ok. 50% katolicy i ok. 50% protestanci). Po zjednoczeniu natomiast mamy ok. 33% katolików, ok. 33% ewangelików i ok. 33% ateistów.

Po drugie synod, jaki zakończył się przed trzema laty w naszej diecezji, stwierdził, że obecny stan Kościoła i naszych parafii nie jest zadowalający, bo brakuje księży, bo coraz mniej ludzi w kościołach (przede wszystkich młodego pokolenia), bo sakramentów udziela się ludziom nie praktykującym itd. Uczestnicy synodu odkryli-bowiem w sobie tęsknotę za tym. aby być Kościołem na inny sposób. Drogę do osiągnięcia tego celu nazywa się ewangelizacją. T a zaś musi się rozpocząć w sercu każdego człowieka Pierwsze doświadczenia na tej drodze napawają dużym optymizmem.

R. P.: Które z doświadczeń niemieckich uznaje Ksiądz za godne przeniesienia na grunt polski (szczególnie jeśli chodzi o pracę parafialną)?

X. P.: Możnaby się najpierw nad tym zastanowić, jakich doświadczeń nie powinno się w żadnym wypadku naśladować To, co mam na myśli, dotyczy postawy etycznej człowieka wobec dóbr materialnych i zachowania odpowiedniej hierarchii wartości. Wydaje mi się, że spora część społeczeństwa zachodniego ulega pokusie konsumpcjonizmu, czego owocem jest materializm praktyczny - co prawda nie neguje się istnienia Boga, ale żyje się tak, jak gdyby Bóg nie istniał.

Bez wątpienia pozytywnym i ważnym doświadczeniem jest uświadomienie ludziom świeckim tego teologicznego faktu, że na podstawie sakramentu chrztu i bierzmowania ponoszą odpowiedzialność -obok ich duszpasterza - za życie religijne rodziny parafialnej i tym samym za przekazanie wiary przyszłemu pokoleniu. Kościół nie potrzebuje takich członków, które potrafią wyłącznie "konsumować", być zaspokojonymi. Chodzi o przejście od poczucia zaspokojenia własnych potrzeb przez instytucję) do odpowiedzialnej i zatroskanej o innych postawy chrześcijańskiej. Dokonanie tego przejścia prowadzi do konkretnego zaangażowania w parafii.

Wydaje mi się, że duszpasterstwa tu w Niemczech posiada bardziej personalny charakter. Podam tu może taki przykład. Przed chrztem dziecka nie "zgłasza się chrztu w biurze parafialnym". Oczywiście nawiązuje się kontakt z duszpasterzem informując go o zamiarze chrztu. Ten zaś umawia się z nimi na rozmowę przedchrzcielną, która odbywa się w mieszkaniu rodziców, i gdy to możliwe z udziałem rodziców chrzestnych. Rozmowna taka trwa dwie do trzech godzin. Tu istnieje większa możliwość nawiązania osobistego kontaktu, poznania ludzi, a przede wszystkim rozmowy na tematy religijne. Często, gdy rodziców zapytam, dlaczego chcą właściwie, aby ich dziecko zostało ochrzczone, obserwuję najpierw wielkie zdziwienie (jak można tak pytać?) a następnie jeszcze większą irytację i bezradność. Takiej rozmowy nie mógłbym nigdy przeprowadzić w moim biurze.

R. P.: Wróćmy jeszcze do osoby Księdza. Doktorat zdobył Ksiądz na poznańskim Papieskim Wydziale Teologicznym na podstawie pracy z myśli Junga. Co dalej z pracą naukową?

X. P.: Praca w parafii, z ludźmi przynosi mi wiele satysfakcji, dlatego nigdy nie chciałbym z niej zrezygnować - jest moją pasją. Praca ta jednak, u schyłku XX wieku, stała się jednak bardzo wymagająca. Duszpasterz naszej epoki musi być bardzo dobrze przygotowany w wielu zadań, bo ma konkurentów poza środowiskiem kościelnym, który dysponują fachową wiedzą. Mam tu na myśli różne formy poradnictwa. Od księdza wymaga się również fachowej wiedzy i to nie tylko z dziedzin teologicznych. Ten stan rzeczy zmusza każdego księdza, również i mnie do ciągłego pogłębiania wiedzy naukowej. Staram się zatem tego zadania, które sprawia mi dużo radości, nie zaniedbywać. Przy dalszym zachowaniu systematyczności może mi się udać sfinalizowanie czegoś nowego.


Read 18956 times

04, (3) 1997 - Jesień



Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań