Today is Saturday, 2 November 2024
Lection
Gazeta parafialna

In Our Opinion

O autorytecie

Przemysław Matusik

Podjęcie w tym numerze spraw szkolnych, co wiąże się z obchodzoną właśnie 35-rocznicą powstania szkoły nr 79, stwarza doskonałą okazję do skreślenia kilku słów o autorytecie. Bo przecież szkoła jest jedną z tych instytucji, które oparte są na zasadzie hierarchii i autorytetu. Warto o tym przypomnieć w świecie, w którym wszystko zdaje się być poddane demokratycznej zasadzie równości. W szkole (a odnosi się to do wszystkich instytucji nauczających, począwszy od podstawówki, a skończywszy na uniwersytecie) równości nie ma. Ów brak równości (aż nim i hierarchia) opiera się przede wszystkim na posiadaniu lub nieposiadaniu wiedzy. Nauczyciel to ten, który ma wiedzę i udziela ją innym. Uczeń to ten, który nie mając wiedzy dąży dopiero do jej zdobycia, w czym ma mu pomóc właśnie nauczyciel. To z kolei ustala relację podległości ucznia nauczycielowi: jeśli bowiem Jaś chce się czegoś nauczyć musi podporządkować się panu Janowi (albo raczej w naszych warunkach pani Janinie), bo to ten który wie, pan Jan (pani Janina) , ustala zasady na jakich ta wiedza będzie przekazywana. To są oczywiście truizmy, ale warto je przytoczyć w dobie powszechnie panujących przesądów, czyniących z nauczyciela sprzedawcę, który zabiegać musi o to, by jego klient (uczeń) łaskawie "kupił" oferowany mu towar. Oczywiście każdy nauczyciel musi się starać, by coraz lepiej "sprzedawać" posiadany przez siebie "towar" - wiedzę. Ale przecież to nie nauczyciel pozostaje w relacji proszącego, to uczeń jest suplikantem, proszącym o wiedzę i oświecenie. I właśnie dlatego należy się nauczycielowi szacunek jako temu, który uczy i wychowuje. Na tym szacunku wspiera się nauczycielski autorytet: a im jest on większy, tym lepiej nauczyciel sprawować może swoją funkcję: przekazywać wiedzę i właściwe wzorce osobowe. Dlatego też każdy rozumny rodzic winien okazywać szacunek nauczycielowi swych dzieci nie tylko ze względu na obyczaj i dobre wychowanie, ale i z czystego wyrachowania: tylko nauczyciel z autorytetem jest nauczycielem skutecznym.

Czytając te słowa o posłuszeństwie i autorytecie zawołają niektórzy: a gdzie tu podmiotowość ucznia, gdzie partnerski do ucznia stosunek. Podmiotowość i owszem: nie ma dobrego nauczyciela, który by swych uczniów nie szanował, nie respektował ich indywidualności i predyspozycji. Nie ma to jednak nic wspólnego z partnerstwem. Partnerstwo zakłada bowiem równość relacji, a tej przecież w stosunku miedzy nauczycielem i uczniem być nie może. Partnerem może być kolega, czy wspólnik w interesach. Nigdy nie nauczyciel. Tu jednak wspomnieć trzeba, iż niekiedy - szczególnie w stosunku do starszej młodzieży i szczególnie młodzi, niedoświadczeni nauczyciele - popadają w pokusę bycia "równym chłopem" i traktowania swych podopiecznych "po partnersku". Niektórzy każą nawet mówić sobie po imieniu, co ma być najlepszym dowodem na ich przyjazne w stosunku do uczniów nastawienie. A przecież bycie nauczycielem, to między innymi i egzekwowanie przekazanej wiedzy: a jak ma egzekwować wiedzę koleżka? Tego rodzaju praktyki wynikają z błędnego utożsamienia autorytetu z popularnością i są najbardziej chyba prymitywnym sposobem zyskania krótkotrwałej sympatii podopiecznych, kończącej się zwykle przy końcu roku szkolnego obustronnym rozczarowaniem.

Podstawą oczywiście nauczycielskiego autorytetu jest profesjonalny poziom nauczyciela i jego osobiste predyspozycje. Ale nie tylko. Każdy bowiem buduje swój osobisty autorytet na czymś co można nazwać autorytetem korporacyjnym. Tak więc nauczyciel, Jan Kowalski zanim jeszcze zyska poważanie jako Jan Kowalski, obdarzony jest autorytetem wynikającym z poważania, jakim otacza się całą korporacje nauczycielską. A uświadomienie sobie tego faktu zobowiązuje. Zobowiązuje do czegoś, co można nazwać "lojalnością korporacyjną". Oznacza to ni mniej ni więcej tylko świadomość faktu, iż wobec rodziców, nie mówiąc już o uczniach, nauczyciele występować muszą jako solidarna grupa. Nie ma nic bardziej świadczącego o głupocie, jak to, gdy chcąc zarekomendować siebie nauczyciel krytykuje swych szkolnych kolegów. To "oni" są źli, niedouczeni, nie rozumiejący, tylko ja jestem dobry, wykształcony i w każdym calu znakomity. Doskonałym obiektem krytyki może być dyrekcja: wszyscy lubimy przecież ponarzekać na władzę. Każdy jednak musi być świadomy tego, iż ci, którzy z przyjemnością słuchają, jak nauczyciel wystawia cenzurkę dyrekcji, starszej czy młodszej koleżance, katechecie czy wuefiście z pewnością wystawią cenzurkę także i jemu. Obniżając bowiem rangę grupy, godzi się w istocie w każdego, kto do niej należy. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś spektakle hipokryzji, lecz jedynie o oględność wypowiadanych sądów, ostrożność w ocenach i poczucie odpowiedzialności za całą korporację. Dokładnie tak samo jest w rodzinie: nie można budować autorytetu ojca na krytyce matki i vice versa. Dotyczy to zresztą także i innych "grup autorytetu", by wspomnieć choćby o duchownych.

Szanujmy więc autorytety; łatwo je zszargać, odbudować - bardzo trudno.


Read 46390 times

04, (3) 1997 - Jesień



Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań