Długo oczekiwałam dnia 21 sierpnia 1997 roku. Był to jeden z piękniejszych dni moich szkolnych wakacji. Otóż dzięki rodzicom, moja koleżanka Agnieszka i ja mogłyśmy wziąć udział w spotkaniu z Ojcem Świętym, w Światowym Spotkaniu Młodzieży, który odbył się w Paryżu. Nasz wyjazd poprzedzony był mszą świętą w kościele pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca, przy ulicy Przybyszewskiego. Podekscytowani młodzi ludzie zajęli miejsca w autokarze. Wiedziałam, że do 26 sierpnia będę miała możliwość zwiedzania pięknego miasta, jakim jest Paryż, a przede wszystkim uczestniczenia w tym niecodziennym spotkaniu. Podróż była męcząca, ale gdy po 26 godzinach znaleźliśmy się w stolicy Francji, wszyscy zapomnieli o zmęczeniu. Na miejscu każdy z uczestników otrzymał informator, przewodniki, identyfikator, mapy itp. W piątek po południu wraz z przewodnikiem pojechaliśmy na Plac Trocadero i pod wieżę Eiffla, która w nocy wygląda zdecydowanie efektowniej, niż za dnia. Cała oświetlona, jest niesamowita. Już następnego dnia cała grupa miała jechać do Parku Bolońskiego na spotkanie z Papieżem, ale to dopiero po południu. Aby maksymalnie wykorzystać czas, z Agnieszką wybrałyśmy się do katedry Sacre-Coeur, z której rozciąga się piękny widok na Paryż. Tego przedpołudnia zobaczyłyśmy również osławione Montmartre. I szczerze powiedziawszy nie dziwi mnie to, że mówi się o tym tak głośno. Prawdziwe maleńkie miasto artystów. W drodze powrotnej do hotelu przeszłyśmy przez Pola Elizejskie (Avenue des Champs Ełysees) i podziwiałyśmy Łuk Tryumfalny.
W końcu, około godziny 15:00, wyruszyłyśmy na spotkanie z Ojcem Świętym. Każdy z nas musiał mieć śpiwór i karimatę - było to niezbędne, gdyż zaplanowano całonocne czuwanie. Gdy dotarliśmy na miejsce zaparło nam dech w piersiach. Jak okiem sięgnąć, przed ołtarzem (w nocy iluminowanym w kolorach zielono fioletowych), było tysiące młodych ludzi. Widok niesamowity. Miałyśmy możliwość kontaktu z młodzieżą różnych nacji, i jak mnie się wydaje, wyznań. I nikt w tym czasie nie myślał o rasizmie. A byli wśród nas Chińczycy, Murzyni, Hindusi itd. Jak już wspomniałam nie wszyscy byli wyznania rzymsko - katolickiego, jednak spotkanie nas wszystkich było czymś więcej niż różnicą wyznań. Była to jedna wielka "uczta duchowa" - atmosfera życzliwości pomocy i tolerancji oraz dobrego słowa, której nie da się opisać (kto tego nie przeżył nie jest w stanie zrozumieć), wręcz fantastyczna. Mieliśmy na ustach i w sercach jedno (tak to odczułam) zdanie - ON JEST DLA NAS WSZYSTKICH TAKI SAM! Chrystus nie wybiera. Jest wszędzie: i w Europie, Azji, Afryce... i tam gdzie Jego jeszcze nie znają. Organizacja była wspaniała. Dla nikogo nie zabrakło ani wody, ani jedzenia. Było mnóstwo wolontariuszy, którzy spieszyli każdemu z pomocą.
Samo spotkanie z Papieżem było wspaniałe. Jego ciepłe słowa dodawały otuchy, a -mnie zapadły głęboko w sercu. Mimo upału i wielogodzinnego oczekiwania nie czuło się zmęczenia. W trakcie mszy świętej popłynęło wiele łez szczęścia. Wszyscy byli bardzo wzruszeni, co zostało wyrażone śpiewem, okrzykami i gromkimi brawami. Życzliwość ludzi, którzy z racji swoich obowiązków (i nie tylko) nie uczestniczyli w spotkaniu była nieprawdopodobna.
W poniedziałek, tzn. w dzień wyjazdu, z moją koleżanką zobaczyłyśmy cmentarz Pere Lachaise, centrum Pompidou, "kosmiczną" dzielnicę Paryża -La Defenses oraz Luwr (Louvres).
W imię tego i z Jego pomocą zwiedziłyśmy Paryż. Były to szybkie przejazdy metrem, na własną rękę. Chciałybyśmy po raz drugi przeżyć to samo. Trzeba przyznać, że są to niezapomniane wspomnienia.