Noc światłości, noc narodzenia Jezusa jest prawdziwym świętem, najradośniejszym, najbardziej powszechnym i najuroczyściej obchodzonym.
Boże Narodzenie - Święto Daru, który Bóg ofiarowuje Ziemi. Prawdziwa laska tego święta to nie tylko pamiątka rocznicy narodzenia Chrystusa w Betlejem, to Chrystus sam, który puka do naszych drzwi aby żyć wśród nas i w nas.
Czy słyszymy to pukanie i otworzymy z radością drzwi i nasze serca? Zbyt często obawiamy się ciszy i to jest wielkim nieszczęściem.
Czy można czuwać i wsłuchiwać się, kiedy żyjemy w zamęcie i hałasie?
Boimy się stanąć twarzą w twarz z samym sobą, boimy się ciszy i refleksji. Jak trudno obejść się bez telewizji, gazety i magazynów, a jak łatwo dajemy się zaprzątać przez tysiące spraw powierzchownych. Dni mijają na załatwianiu spraw bieżących. Praca zawodowa, studia, problemy naukowe, troska o stanowisko i awans, pełna dyspozycyjność wobec firmy - zaprzątają nasze umysły.
Słowem, unosi nas szał życia. W małżeństwie nie potrafimy już posiedzieć ze sobą i porozmawiać jak za czasów narzeczeńskich bo telewizja mówi za wszystkich. Gdyby chociaż niedziela była takim "odreagowaniem" odnalezieniem siebie, rozważeniem we dwoje sensu życia. Ale nie - w tej szaleńczej gonitwie jeszcze nam mało i musimy pracować w niedzielę.
Msza święta niedzielna nie jest jedynym obowiązkiem katolika, obowiązkiem jest również wypoczynek. Pracując przez sześć dni, musimy mieć czas, aby odpocząć, aby odnowić się ciałem i duszą i takim dniem jest niedziela.
Jezus puka do naszych drzwi, do naszych serc. Musimy sobie zdawać sprawę że Jego wejście oznacza naszą gotowość na zmianę życia, a to jest najtrudniejsze.
Człowiek zbyt kocha siebie, aby chciał się zmienić.
Trzeba by zgodzić się na wyrzeczenia, trzeba zejść z utartej łatwej drogi mierności, którą się idzie, być rzetelnym i uczciwym, głośno wypowiadać swoje przekonania, narazić swój mały świat który się uwielbia, wziąć na siebie zobowiązania i odpowiedzialność, oceniać wydarzenia w perspektywie Ewangelii i zająć odpowiednią postawę.
Zdajemy sobie sprawę, że bez tego nasze chrześcijaństwo nie będzie poważne ani szczere. Wejście JEZUSA w czyjeś życie zakłada, że jest się nastawionym na przemianę, na zmianę "skóry", a to zawsze kosztuje.
Musimy uznać z pokorą własną małość i winę - musimy przyjąć postawę pokory. Prawdziwym przygotowaniem się na przyjście Chrystusa w życie każdego z nas jest mówienie sobie z przekonaniem: "Nie jestem godzien" -JEZUS puka do naszych drzwi.