Today is Tuesday, 8 October 2024
Lection
Gazeta parafialna

History

Średniowieczny Poznań - o lokacji i nie tylko

Tomasz Jurek

Od kiedy istnieje Poznań? Wszyscy wiemy, że to jedna z kolebek naszej piastowskiej państwowości - a więc co najmniej 1000 lat dziejów. Obchodzony hucznie w tym roku jubileusz dotyczy tylko 750-lecia lokacji - czyli powstania w Poznaniu miasta. Miasto nie jest co prawda pojęciem jednoznacznym. Zgodzić się jednak można, że o miejskim charakterze decyduje kilka czynników: ludnościowy (miasto to skupisko ludzkie większe od wsi), gospodarczy (miasto to zbiorowisko ludzi poświęcających się głównie zajęciom nierolniczym), przestrzenny (miasto ma zwartą i uporządkowaną zabudowę), wreszcie prawny (miasto cieszy się odrębnymi prawami). Poznań istnieje więc oczywiście daleko dłużej niż 750 lat - ale przez pierwsze wieki swego istnienia nie spełniał warunków miejskości. Początki wiążą się z wyspą u zbiegu Warty i Cybiny, później nazwaną Ostrowem Tumskim. Już u schyłku IX w. osiedli tam pierwsi mieszkańcy. Był wśród nich pewnie ów tajemniczy Poznan, od którego osada wzięła nazwę (Poznań to bowiem tyle, co obiekt należący do Poznana). Któryś z pierwszych Piastów - Leszek czy Ziemomysł - zbudował tu ok. 940 r. obronny gród. Punkt był bowiem niesłychanie ważny: tu przekraczał Wartę idący ku sercu polańskiego terytorium szlak z zachodu, od strony Niemiec. W tym miejscu najłatwiej było więc kontrolować ruch na tym strategicznym dla Piastów kierunku. Gród rozbudował do imponujących rozmiarów Mieszko I. Zdaje się, że upatrzył on sobie to miejsce na ulubioną rezydencję, dlatego postawił sobie murowany pałac, a przy nim kaplicę (najstarszy kościół na naszych ziemiach!), tu być może ochrzcił się, tu też umieścił pierwszego biskupa i wystawił mu katedrę, w niej zaś w końcu kazał się pochować. Poznań wyraźnie promowany był na ośrodek nowego, chrześcijańskiego państwa. Ale mimo tylu dowodów wybitnej rangi, nie sposób określać Poznania miastem. Gród zamieszkiwała bowiem głównie książęca świta i zbrojna drużyna.

Czasy świetności minęły wraz ze świetnością piastowskiej monarchii. Gdy po śmierci Bolesława Chrobrego spadły klęski - bunt poddanych i straszliwy najazd czeski w 1038 r. - dotknęły one ciężko także Poznania. Nie ma tu co prawda śladów gwałtownych zniszczeń; widocznie nikt nie stawiał już oporu. Czesi jednak zbezcześcili piastowskie grobowce w katedrze. Złupiona świątynia stała czas jakiś opuszczona. Gall Anonim napisał nawet, że dzikie zwierzęta wić zaczęły w jej murach legowiska. Biskupstwo przywrócono dopiero po kilkudziesięciu latach. Ale centrum państwa odsunęło się już na trwałe ze zniszczonej Wielkopolski do Krakowa. Wiek XI nie był więc dla Poznania pomyślny. Lepiej było już w stuleciu następnym. Szansą rozwoju okazało się znów położenie na szlaku wschód-zachód. Pojawienie się w Poznaniu kościoła (w miejscu dzisiejszych jezuitów) pod wezwaniem św. Gotarda - świętego biskupa z saskiego Hildesheim, któremu kościoły wystawiali na swej trasie niemieccy kupcy jeżdżący wtedy na Ruś - świadczy, że i u nas znalazła się wtedy kolonia kupiecka. Nie pierwszy i nie ostatni to raz, kiedy historia całej miejscowości czytelna jest w historii jej kościołów. Poznań schyłku XII w. miał ich już zresztą sporo: poza samym Ostrowem Tumskim istniały już kościoły św. Wojciecha (na tym samym wzgórzu, co i dziś) i św. Marcina (wówczas stojący bodaj na miejscu dzisiejszego Muzeum Narodowego) na lewym brzegu Warty, na prawym zaś św. Michała (dziś Św. Jana Jerozolimskiego), przy którym ufundowano pierwszy poznański szpital. Ponieważ z każdym kościołem związana była na pewno osada, widać, że ówczesny Poznań stanowił rozległą aglomerację, rozłożoną na przestrzeni wielu kilometrów. Właśnie ta niejednolita i rozproszona struktura, obok braku jakiegokolwiek wyodrębnienia prawnego zamieszkującej tu ludności, nie pozwala jednak uznać w niej miasta.

Właściwy przełom przyszedł w wieku XIII. Było to w naszych dziejach prawdziwie "rewolucyjne" stulecie, przynoszące w wielu dziedzinach życia gwałtowne przyspieszenie recepcji standardów cywilizacji zachodniej. Nośnikiem tych przemian byli licznie napływający przybysze z Niemiec. Wtedy to pojawiły się w Polsce właściwe miasta. Proces ich zakładania nazywa się lokacją - co po łacinie oznacza właściwie umiejscowienie: nowe miasto bowiem w istocie "umiejscowiano" w przestrzeni, wyznaczając mu rynek, ulice i ścisłe granice; miasto obdarzano odrębnym prawem, wzorowanym przeważnie na wzorach czerpanych z Magdeburga ("prawo magdeburskie"); zasiedlali je bowiem głównie obcy, którym trzeba było zapewnić poszanowanie własnych zwyczajów. Byli to zaś kupcy i rzemieślnicy, decydujący o ekonomicznym profilu nowej osady. Pierwsze miasta zakładali książęta śląscy (są to już czasy dzielnicowe, gdy każda ziemia żyć zaczynała odrębnym życiem), ale szybko zaczęli ich naśladować kuzynowie z innych dzielnic. Dla Wielkopolski przyszedł zaś akurat czas wyjątkowej koniunktury. Zapewnili ją nam Krzyżacy, którzy właśnie ok. 1230 r. rozpoczęli podbój Prus i budowę swego państwa. Szlak z Niemiec do krzyżackiego Torunia zaludnił się naraz od krzyżowców ciągnących do walki z Prusami, ściąganych przez Krzyżaków osadników i kupców wiozących towary (zwłaszcza cenną sól z Halle) do powstających miast. Otwierało to szanse rozwoju dla leżących przy tym szlaku Poznania i Gniezna. Założenie miasta w Poznaniu nie było jednak łatwe, bowiem wielkopolski książę Władysław Odonic w toku walk ze śląskimi kuzynami stracił wszystkie ziemie na wschód od Warty - poznańska aglomeracja przecięta została granica polityczną. A jednak Odonic podjął próbę lokacji na swoim wschodnim brzegu, na Śródce. Tu osadzono też wtedy pierwszych dominikanów, którzy - jako zakon żebrzący - zawsze garnęli się do większych skupisk ludzkich. Ten zalążek lokacyjnego miasta nie miał jednak warunków rozwoju, choćby ze względu na ukształtowanie terenu, nie pozwalające na szerszą rozbudowę, zaś okoliczne grunty stanowiły własność kościelną.

Kiedy więc tylko wielkopolscy książęta - synowie Odonica Przemysł I i Bolesław Pobożny - odzyskali całą Wielkopolskę, punkt ciężkości Poznania przesunął się wyraźnie na lewy brzeg Warty. W 1244 r. przeniesiono tam dominikanów, dając im stary kupiecki kościół św. Gotarda. Jednak zamysł dokonania tam lokacji nowego miasta dopiero powoli dojrzewał. Jeszcze trzy lata później książęcy bracia tak podzielili się Wielkopolską, że znów przecięli Poznań wzdłuż linii Warty - co wykluczało oczywiście realizację lokacyjnych projektów. Ale już po niecałych dwóch latach, wiosną 1249 r., starszy z braci, Przemysł, samowolnie zmienił warunki podziału, znów łącząc obydwa brzegi poznańskie w swym ręku. Natychmiast też podjął jakieś wielkie inwestycje: "zbudował Poznań", jak lapidarnie zanotował współczesny rocznikarz. Najpewniej chodziło właśnie o podjęcie lokacji na lewym brzegu. Mieściło się to w szerszych planach księcia Przemysła. Upatrzył on sobie Poznań na swą nową stolicę. Od tego właśnie czasu zaczął bowiem tu regularnie rezydować, choć wcześniej przebywał głównie w Gnieźnie - które teraz oddał młodszemu bratu. Budowa Poznania z 1249 r. oznaczała prawdopodobnie wytyczenie rynku i siatki ulic, wyznaczających znane nam do dziś Stare Miasto, chyba też wzniesienie prowizorycznych umocnień i najpewniej pierwszych domów dla pojawiających się osadników. Lokacja ruszyła, ale był to proces długi i skomplikowany. Problem stanowiły grunty, na których budowano - stanowiły wszak własność biskupstwa i kapituły katedralnej. Ówczesny biskup Boguchwał był gotów do współpracy - z księciem łączyła go bodaj osobista przyjaźń, ugruntowana wspólnym zamiłowaniem do ksiąg (cnota to w tamtych czasach nieczęsta, zwłaszcza u ludzi świeckich). Kościół oczekiwał jednak za swe ustępstwa stosownej rekompensaty. Miały nią być przywileje dla dóbr biskupich, uwalniające je od uciążliwych danin książęcych. Przywileje takie uzyskiwał wtedy polski Kościół we wszystkich dzielnicach, wszędzie jednak nie bez oporu ze strony książąt. W Wielkopolsce szerokie przywileje nadał już Władysław Odonic, ale wzbudziły one tak stanowczy sprzeciw rycerstwa, że jego młodzi synowie nie odważyli się ich potem potwierdzić. Przetargi trwały kilka lat. Przemysł wciąż obawiał się bowiem protestów możnych rycerzy. Ustalenia zapadły wiosną 1252 r., podczas dorocznych obchodów świętowojciechowych w Gnieźnie - ale książę wciąż jeszcze zwlekał, bo odnośny dokument wydał dopiero rok później, najpewniej podczas narad ze swymi baronami na wielkim wiecu w Pogorzelicy opodal Pyzdr, gdzie rozstrzygnięto wszystkie nabrzmiałe od lat problemy Wielkopolski. Wtedy też, jednocześnie z przywilejem na rzecz Kościoła, wystawiono dokument lokacyjny miasta. Określał prawa i obowiązki mieszczan, prerogatywy i dochody wójta. Oznaczał więc nadanie Poznaniowi praw miejskich.

Stąd data 1253 - której 750. pamiątką obchodzimy. Ale dokument lokacyjny oznaczał raczej tylko zamknięcie procesu, trwającego już od dłuższego czasu. Miasto rozplanowano najpewniej cztery lata wcześniej. W samym 1253 r. nie byłoby zresztą warunków na żadne prace w terenie - przez większość wiosny i część lata, od Wielkanocy (20 IV) do św. Jakuba (25 VII), lały w Wielkopolsce ulewne deszcze, powodując straszne powodzie. Wcześniej też musieli się pojawić pierwsi osadnicy niemieccy. Na ich czele stał "pewien mieszczanin z Gubina", imieniem Tomasz, który został pierwszym wójtem Poznania. Pochodzenie to nie jest przypadkowe. Gubin stanowił ważną stację na solnym szlaku z Halle do Torunia. Ale napływ ludzi był chyba powolny. W 1253 r. - wraz z wystawieniem dokumentu lokacyjnego - książę zdecydował przenieść do nowego miasta mieszkańców Śródki. Oznaczało to uporządkowanie stosunków miejskich w Poznaniu i uformowanie gminy mieszczan jako wspólnoty ludzkiej. Może to rzeczywiście najwłaściwsza data narodzin miasta?

Widać zarazem, że rodziło się ono z trudem. Po prostu brakowało ludzi, by wypełnić nakreślone z dużym rozmachem - stosownie do książęcych ambicji - założenie. Znamienne jest też, że aż dziesięć kolejnych lat czekać trzeba było na wystawienie miejskiego kościoła parafialnego - nie istniejącej już fary na obecnym Placu Kolegiackim, noszącej wezwanie św. Marii Magdaleny (takie samo, jak fara wrocławska - co wskazuje na udział przybyszów z Wrocławia w zasiedlaniu miasta). Zwłoka ta źle świadczy o rozwoju miasta, zwłaszcza że własny kościół dla osadników wydaje się inwestycją pierwszej potrzeby. Ocenę tę potwierdzają archeolodzy, którzy ze zdziwieniem stwierdzają na obszarze Starego Miasta brak zabytków dających się datować na połowę XIII w. Miasto ucierpiało na zmianie dróg handlowych - ożywiony ruch do Prus przeniósł się wkrótce na trakty wrocławsko-toruńskie, omijające Poznań. Przede wszystkim zaś krótko po lokacji, w 1257 r., zmarł jej inicjator, Przemysł I. Rządy przejął teraz jego brat Bolesław, związany przede wszystkim z przeżywającym okres swego rozkwitu Kaliszem. Przełom nastąpił dopiero w następnym pokoleniu, ok. 1280 r., gdy władzę objął młody Przemysł II, pogrobowy syn założyciela miasta. Znów rezydował on w Poznaniu, gdzie na dominującym nad rynkiem wzgórzu (nazwanym potem jego imieniem) zbudował sobie imponujący zamek. Roztoczył też troskliwą opiekę nad miastem, dbając, aby - jak ujęto w jednym z dokumentów - "z dnia na dzień stale poprawiało się w swych brakach ku lepszemu". Sypią się wtedy rzeczywiście liczne wzmianki o aktywności gospodarczej mieszczan, wykupujących grunty w okolicznych wsiach i dokonujących darowizn na rzecz dominikanów, o radzie miejskiej (a więc samorządzie mieszczańskim), o ratuszu, o murach miejskich itp. Przyszło więc dla miasta kilkadziesiąt lat prosperity. Przerwała je gwałtowna katastrofa. W toku walk o ponowne zjednoczenie kraju poznańscy mieszczanie wybrali bowiem niewłaściwą opcję. Próbowali oprzeć się wzrastającej wśród rycerstwa fali poparcia dla Władysława Łokietka - władcy odwołującego się rodzimych, tradycyjnych wartości i uczuć narodowych, a niechętnego miastom, Niemcom i idącym za nimi zachodnim nowinkom. Jesienią 1313 r. wielkopolscy stronnicy Łokietka zdobyli szturmem, złupili i spalili Poznań, do upadłego broniony przez swego wójta Przemka - którego imię stanowi zresztą piękny pomnik szczerego przywiązania niemieckich mieszczan do piastowskich panów miasta.

Z bagażem trudnych doświadczeń wchodził Poznań w nową epokę zjednoczonego Królestwa. Królowie Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki pozostawali miastu niechętni. Świadczy o tym prawie zupełny brak nadań czy przywilejów. Ów brak zainteresowania wynikał jednak może nie tylko z emocjonalnych urazów, ale oddawał też po prostu niską rangę ekonomiczną miasta. Nie było dla niego wciąż dobrej koniunktury. Wiek XIV nie był dla Poznania łaskawy. Poprawa przyszła dopiero u jego schyłku, wraz z czasami jagiellońskimi. Unia z Litwa otwarła szeroko bramy dla handlu ze wschodem i biegnące przez Poznań szlaki z Niemiec znowu się ożywiły. A nowy król, Władysław Jagiełło, po prostu polubił to miasto. Tu umieścił jedną ze swych ulubionych fundacji kościelnych, klasztor karmelitów Bożego Ciała, wzniesiony na podmiejskich błoniach w miejscu cudownego znalezienia Hostii Św. - które to wydarzenie król gotów był interpretować jako widomy znak Bożej opieki nad sobą i Królestwem. Poznań powracał nieodwołalnie do roli niekwestionowanej stolicy całego regionu. Ale właściwy fundament dla tej roli stworzyli już o ponad wiek wcześniej miejscowi książęta, Przemysł I i jego syn-imiennik: to oni, lokując z rozmachem miasto i zapewniając mu warunki rozwoju, zadecydowali, że tutaj - a nie w Gnieźnie czy Kaliszu - znalazł się punkt centralny całej Wielkopolski.


Read 34465 times

25, (2) 2003 - Lato



Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań