"Z bólem przyjmuję odejście tego wybitnego profesora i ofiarnego lekarza, odważnego obrońcy życia nienarodzonych, członka Papieskiej Akademii "Pro Vita", seminaryjnego wykładowcy medycyny pastoralnej. Bogu dziękuję za wszelkie dobro, jakie stało się udziałem Kościoła, dzięki jego długoletniej pracy, a szczególnie za każde uratowane istnienie ludzkie" - napisał Papież w liście, który odczytany został na wstępie Mszy świętej pogrzebowej.
Kim był ów profesor, którego z bólem żegna papież, biskupi, niezliczona liczba tych, którzy - najogólniej mówiąc - mają mu wiele do zawdzięczenia? Kim był człowiek, nad którego mogiłą pochylają się jednakowo zasmuceni wielcy i maluczcy tego świata? Kim był człowiek, który umierając mówił: "jestem przygotowany na spotkanie z Panem"?
Prof. Fijałkowski - lekarz ginekolog-położnik, twórca przyjętego w Polsce modelu Szkoły Rodzenia, przekształcającej się w Szkołę Rodzicielstwa, obrońca nienarodzonych i godności macierzyństwa, inspirator wprowadzenia do literatury medycznej osiągnięć ludzkiej embriologii czynnościowej i psychologii prenatalnej.
14 maja 1998 r. otrzymał od papieża Jana Pawła II najwyższe odznaczenie watykańskie, jakie może otrzymać osoba świecka, nie będąca głową państwa - Krzyż Komandorski Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego. Odznaczony został także Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1993) oraz obdarzono go tytułem Obywatela Honorowego miasta dzieciństwa profesora - Rypina. Prof. Fijałkowski był członkiem wielu towarzystw naukowych, to autor ponad 150 prac drukowanych w pismach krajowych i zagranicznych, 27 książek oraz ponad 1000 artykułów popularnonaukowych. Powyższa nota to jedynie bardzo ogólne podsumowanie pracy zawodowej profesora, z którego wynika niewiele więcej, jak z krótkich informacji o autorze zamieszczonych na obwolutach jego książek. Żeby na tak szkicowym wizerunku nie poprzestać, zachęcam tych, którzy profesora jeszcze nie poznali, do lektury jego prac. Są one kierowane do lekarzy i położnych, pedagogów, psychologów i nauczycieli, socjologów i polityków, ale przede wszystkim do ojców i matek, którym zależy na tym, aby ich życie i życie ich dzieci przeżywane było w sposób twórczy i zgodny z prawami człowieka.
Za najważniejszą swoją książkę uznał autor "Rodzicielstwo w zgodzie z naturą." Historia wydania tej książki upewniła profesora o jej nieprzeciętnym charakterze, jako że nie mógł on liczyć na współpracę wydawnictw medycznych w jej opublikowaniu; jak pisze autor: "nie pozwala się ona zanurzyć 'bezstresowo' w ciepełku konformizmu." Zgodnie z powyższą zapowiedzią na początku książki pada niemodne dziś- bo jasne i konkretne- wyzwanie: "Cywilizacja współczesna stawia przed medycyną konieczność samookreślenia się: czy będzie uczestniczyć w kulturze życia czy kulturze śmierci."
Życie profesora jest dla nas autentycznym świadectwem ukazywania prawdy. Nie było dla W. Fijałkowskiego takiej ceny jakiej za obronę wyznawanych wartości nie mógłby zapłacić. Bezkompromisowość kosztuje. Wprowadzenie ustawy "o dopuszczalności przerywania ciąży" w 1956 roku nie zweryfikowało postawy profesora, który postawiony wobec wymogów prawa - na kartach pacjentek pisał: "Jako człowiek odmawiam...". Jego wybór oznaczał nie tylko zwolnienie z pracy w przychodni, zwolnienie z pracy w Akademii Medycznej, ale i starania Komitetu Uczelnianego PZPR, by nie dopuścić do rozpoczęcia przewodu habilitacyjnego. W 1981 roku został przeproszony przez rektora uczelni za nieuzasadnione zwolnienie. Wkrótce W. Fijałkowski otrzymuje Nagrodę Rektora AM I stopnia "Za szczególnie ważne i twórcze osiągnięcia dydaktyczne i wychowawcze". Niewątpliwie nie bez znaczenia dla hartu ducha i siły w "drodze do prawdy" pozostają doświadczenia obozowe działacza ruchu oporu (był więziony w Oświęcimiu i innych obozach na terenie Wirtembergii).
Wiele by mówić na temat zawodowych dokonań profesora, jednak nie można nie poświęcić chwili uwagi temu, co sam profesor uznał za rzecz w jego życiu najważniejszą, jak pisał: "to odkrycie, które zostało mi podarowane przez Najlepszego Ojca." O wielu niezwykłych odkryciach na gruncie swojego serca opowiada w książce pt. "Żyć chwilą obecną (wybory łatwe i trudne)". Przytoczę tylko jeden fragment, w którym prof. Fijałkowski zainspirowany pracą przy budowie domu - odpowiada nie tylko na pytania dotyczące niezwykłości trudu jego życia, ale i na pytania o skuteczność i wartość pracy w ogóle:
"Nigdy nie miałem tak jasnej świadomości, jak dziś, że obarczenie upadłego człowieka pracą w pocie czoła (Rdz 3,19) jest wspaniałym aktem Bożego miłosierdzia. Uprzytamniam sobie, jak dalece trud pracy fizycznej może być dla niego TRUDEM BŁOGOSŁAWIONYM, służącym jego samourzeczywistnianiu się. Doświadczam namacalnie, że KAŻDA PRACA stwarza człowiekowi szansę rozwoju. Istotne, by zauważył, że nie jest najważniejsze, co robi, ale czy jego praca jest komuś OFIAROWANA. Praca może niszczyć, jeśli wykonuje się ją bez odniesienia do drugiego człowieka, czy- szerzej- do braci tworzących jedną ludzką rodzinę. Pracując KOCHAJ, bo to najwspanialsza forma wyrażania miłości. Praca to MIŁOŚĆ KONKRETNA".
"Płynął w życiu pod prąd. W czasie, gdy człowiek woli myśleć tylko o sobie, żyć i pracować tylko dla siebie, prof. Fijałkowski odkrywał przed nami prawdę, że nie sposób na tej drodze odnaleźć szczęście. Szczęśliwym można być tylko wtedy, gdy uszczęśliwia się innych. Właśnie w tym uszczęśliwianiu innych był człowiekiem wybitnym" - tymi słowami żegnał profesora abp łódzki Władysław Ziółek.