W szkole jeden z nauczycieli małego jeszcze wówczas Atanazego Gałązki zwykł był powtarzać maksymę nielubianego przez nas Fryderyka II, króla Prus: "Lesen heisst denken, denken - heisst schreiben" - "Czytać znaczy myśleć, myśleć - znaczy pisać". Odtąd Atanazy miał zwyczaj robić skrzętnie notatki i fiszki z każdej ważnej lektury. Łaskawie udostępnił nam niektóre z nich.
Ostatnio wielkie wrażenie zrobiła na nim książka Martina Bubera "Z mądrości chasydów", przetłumaczona przez Pawła Hertza, a wydana przez naszych dominikanów. Oto garść pochodzących z niej wypisków:
Wnuk rabbiego Barucha, mały Jechiel bawił się kiedyś z pewnym chłopcem w chowanego. Ukrył się jak najstaranniej i czekał, aż tamten zacznie go szukać. Czekał długo nadaremnie, wreszcie wyszedł ze swojej kryjówki, ale tamtego nie było widać. I wtedy Jechiel zrozumiał, że ów chłopiec wcale go nie szukał. Tak się tym zasmucił, że zaczął płakać, płacząc pobiegł do izby dziadka i poskarżył się na złego towarzysza zabawy. Łzy stanęły rabbiemu Baruchowi w oczach i powiedział:
- Tak mówi też Bóg: Ukrywam się, ale nikt mnie nie szuka.
Psalm powiada: "Dobrze bowiem jest śpiewać naszemu Bogu". Rabbi Elimelech z Leżajska tak to wykładał: "Dobrze jest, kiedy człowiek sprawia, że Bóg w nim śpiewa".
Rabbi Chaim z Sącza zwykł był opowiadać: "W młodości, kiedy rozpaliła się we mnie miłość Boga, sądziłem, że nawrócę cały świat. Ale wkrótce zrozumiałem, że dość będzie, jeżeli zdołam nawrócić ludzi w moim mieście; długo się nad tym trudziłem, ale to mi się nie udało. Zrozumiałem wtedy, że podjąłem się rzeczy zbyt wielkiej i zwróciłem się ku moim domownikom. Ale ich także nie udało mi się nawrócić. Wreszcie zaświtało mi, że powinienem starać się o to, abym sam rzetelnie i w prawdzie służył Bogu. Ale i tego nawrócenia nie zdołałem dokonać".
Pewnego razu rabbi Bunam powiedział: "Gdybym chciał kunsztownie wykładać Pismo, dokonałbym niejednego. Ale głupi mówi to, co wie, mądry zaś wie, co mówi".
Rabbi Bunam powiedział do swoich chasydów: "Wielką winą człowieka nie są grzechy, których się dopuszcza - pokusa bowiem jest potężna, a jego siły nikłe. Wielka wina człowieka na tym polega, że człowiek, może w każdej chwili się nawrócić, a tego nie czyni".
Rabbi Szlomo z Karolina powiedział: "Kiedy chcesz wyciągnąć człowieka z brudu i błota, nie wyobrażaj sobie, że możesz stać w górze i ograniczyć się do podania mu pomocnej dłoni. Musisz zejść na sam dół, w brud i błoto. A wtedy chwyć go silnymi rękami i wraz z sobą wyciągnij w światło".
Rabbi Lewi Icchak ujrzał biegnącego ulicą w wielkim pośpiechu człowieka, który nie patrzył ani w prawo, ani w lewo.
- Czemu tak biegniesz - zapytał go.
- Biegnę za zarobkiem - odparł ów człek.
- A skąd wiesz - pytał dalej rabbi - że twój zarobek biegnie przed tobą i że to ty musisz go ścigać? Może właśnie jest za tobą i gdybyś tylko się zatrzymał, zaraz byś go spotkał, ale ty właśnie przed nim uciekasz.
Pewnego razu w Wielki Szabat rabbi Ropczycki znużonym krokiem wrócił z bożnicy do domu.
- Co cię tak znużyło? - zapytała żona.
- To z pewnością kazanie - rzekł - tak mnie znużyło. Mówiłem o biedakach i o ich licznych potrzebach z okazji bliskich świąt Paschy, mace bowiem i wino i wszystko inne ogromnie w tym roku zdrożało.
- I co zdziałałeś swoim kazaniem? - pytała dalej żona.
- Rzecz w połowie została załatwiona - odparł rabbi - Biedacy mianowicie chcą wziąć. Jak będzie z drugą połową, czy bogaci zechcą dać, tego jeszcze nie wiem.