Joseph i Mariam. On: młody i szlachetny, zajmował się rzemiosłem (Mt 13,55), mieszkał w Nazarecie (Mt 2,23). Miał około 20 lat. Choć ubogi pochodził z królewskiego rodu Dawida (Łk 1,27). To szlachectwo wyrażało się w jego osobowości, którą Pismo św. streszcza w słowach: był człowiekiem sprawiedliwym (Mt 1,19). H. Caffarel powie o nim, że inni byli od niego sławniejsi, ale nikt nie był od niego większy. Ona: Służebnica Pańska (Łk 1,38), słuchająca i zachowująca słowa Pana (Łk 8,21), najpiękniejsza z niewiast (Pnp 1,8), także mieszkała w Nazarecie (Łk 1,26-27). Miała około 14 lat. Całkowicie poświęciła się Panu. Znali się zapewne ze swego miasteczka, gdzie razem spędzili dzieciństwo i młodość. Może byli nawet sąsiadami. Przyszedł jednak taki czas, że przestali myśleć o sobie jako o zwykłych sąsiadach. Z sympatii zaczęła rodzić się miłość.
Mówiąc o miłości Maryi i Józefa musimy wyzbyć się skrajności, z której jedna czyni ją typowym ludzkim zakochaniem, a druga zupełnie odrealnia, tak jakby nie byli takimi samymi ludźmi jak my, stworzonymi przez Boga, który jest Miłością (1 J 4, 8). Ich miłość była prawdziwa, tzn. bez obciążenia pożądaniem i sprzecznymi dążeniami. Podobna byłaby do tej, której my doświadczamy, jeślibyśmy wyłączyli z niej to wszystko, co nieczyste i fałszywe. Spotkanie tej wyjątkowej pary na ziemi - Maryi i Józefa w miłości miało jednak odwrotny kierunek niż ten, który my znamy. Normalnie miłość ludzi ma prowadzić do miłości Boga. Natomiast Maryję i Józefa połączyła razem najpierw miłość Boga, która uprzedziła ich wzajemne spotkanie. Zakochali się w sobie przez Boga. Mądrość Boża zechciała, aby Dziewica została Matką (Iz 7,14) a ten, który nie miał udziału w naturalnym zrodzeniu Syna, był Jego prawdziwym ojcem (Mt 13,55; Łk 3,23; J 6,24). Bóg powołał Maryję i Józefa do założenia najprawdziwszej ludzkiej rodziny. Jakże musiała zachwycić się więc Maryja, gdy Jej spojrzenie spoczęło na Józefie, młodym mężczyźnie, napełnionym łaską Boga! Jakże żywa i radosna musiała być miłość Maryi do Józefa, gdy zrozumiała, że to właśnie on jest Jej przeznaczony przez Pana. Przecież miłość Maryi do Boga nie sprawiła, że Jej serce zamknęło się na miłość do Jego stworzeń, a wręcz przeciwnie, pomagało Jej otworzyć się na wszystko, co piękne. Maryja zna Boga, wie, że Bóg jest Miłością (por. 1 J 4,8) i doświadcza tej Miłości, uczestnicząc w miłości, którą Bóg obdarza Józefa.
W tej najprawdziwszej rodzinie, w której zechciał zamieszkać Syn Boży, Józef kocha Maryję a Maryja pozwala się kochać Józefowi, bo wie, że doświadcza w ten sposób miłości Boga i przez Nią tej miłości doświadcza także Józef. Otwiera Swoje serce na Józefa, bo wie, że w ten sposób otwiera się na miłość Boga. Maryja, jak żadna inna żona, całkowicie i bez zastrzeżeń oddaje się radości bycia kochaną. Z kolei Jej radość jest radością Józefa. Natomiast radość ich obojga jest radością samego Boga.
Nie oznacza to jednak, że ta jedyna w swoim rodzaju a jednocześnie najzwyklejsza para zakochanych ludzi, nie przeżywała trosk i niepokojów. Co musiał przeżywać Józef, dostrzegając fakt macierzyństwa Maryi? Co przeżywała Maryja widząc cierpienie i dylematy Józefa, na które nie wiedziała sama, co odpowiedzieć? Postawa Józefa, jako "męża sprawiedliwego" w tej trudnej egzystencjalnie sytuacji, przejawia się w tym, że potrafił zaufać Bożej Opatrzności i powierzyć się Tajemnicy. Trzeba dać wszystko, aby otrzymać wszystko. W swoim czasie Bóg sam zainterweniował (Mt 1, 20-23), sprawiając, że Maryja pozostając Dziewicą porodziła Syna a Józef był uważany przez społeczność Izraela za Jego ojca. Maryja zyskała przez to potwierdzenie, że, aby być Matką Zbawiciela, potrzebuje tego mężczyznę, którego postawił przed Nią Bóg. Józef z pełną zaangażowania miłością sprawuje nowy autorytet ojca, który powierzył mu Pan. Bóg sam, w swoim czasie, przychodzi z pomocą.
Maryja i Józef przez małżeństwo stali się czymś "jednym". Czym jest ta jedność małżeństwa okazuje się w pełni, gdy pośród dwojga ludzi staje Bóg. Gdy między Maryją i Józefem widzimy Jezusa, objawia się prawdziwa tajemnica zjednoczenia w miłości, która posłuży później św. Pawłowi do mówienia o relacji między Bogiem i Kościołem (Ef 5,21-27). Wzór tej jedności objawia Jezus w swojej Modlitwie Arcykapłańskiej, której treść możemy także odnieść do małżeństwa: Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno (J 17, 9-11). Jedność ta potrzebna jest szczególnie w chwilach prób, których Maryja i Józef po "zwiastowaniu" im przez Anioła nowiny o narodzeniu Syna Bożego przeżywali jeszcze wiele. Wymienić tu można choćby niemożność znalezienia odpowiedniego miejsca na narodziny Dziecka (Łk 2, 1-6), konieczność ucieczki przed obsesyjnie bojącym się o swoją władzę Herodem (Mt 2, 13-15), czy szczególnie bolesne wydarzenie, jakim było zagubienie małego Jezusa w Jerozolimie (Łk 2, 41-51). Maryja i Józef, zatrwożeni i bezsilni, mieli tylko siebie. Jedyną nadzieją była ich wiara w pomoc Bożą i pociecha ze wspólnie bijących troskliwą miłością serc. Kolejny raz, tym obojgu zakochanym w sobie przez Boga Młodym, Pan przychodzi niezawodnie z pomocą. Widzimy jednak, że tak wyraźna obecność Boga w osobie Jezusa pośród świętej Rodziny, nie jest polisą ubezpieczeniową na beztroskie życie. Wręcz przeciwnie, trudnych doświadczeń im nie brakuje. Ujawnia się tu logika mądrości Bożej, która chce, aby Maryja i Józef w pełni zrozumieli, że naprawdę kochać, to znaczy dawać się sobie nawzajem, aby dać siebie ostatecznie razem. Dotyczy to nie tylko wielkich wydarzeń lecz także, a raczej przede wszystkim, codziennego życia.
Dotykamy tu istoty życia Ewangelią, którą stanowi: miłość i służba. Dlatego pozwólmy wprowadzić się Józefowi do Jego domu. Spotykamy tam Maryję, która przyjmuje miłość Józefa, jako dar od Boga, aby zrealizował się Boży Plan Zbawienia. Nie dokonuje się on jednak w żaden, w ludzkim rozumieniu, nadzwyczajny sposób. Bóg nie potrzebuje nadzwyczajności, by dokonać swych dzieł. On jest Bogiem i zechciał odkupić człowieka także przez to, że urodził się i żył w najprawdziwszej ludzkiej rodzinie.
Nie wiadomo, kiedy nastąpiło w świętej Rodzinie to, co czeka wszystkich, a boli szczególnie tych, którzy się kochają: rozstanie w śmierci. Józef umiera najprawdopodobniej przed rozpoczęciem publicznej działalności Jezusa - Mesjasza. Tak jak przez całe życie, tak i w tym momencie rozumie, że wolą Bożą jest, aby teraz Maryja i Jezus zostali sami. Niewątpliwie smutek zapanował w domu nazaretańskim, gdyż świętość serc nie czyni ich mniej wrażliwymi. Trudno sobie wyobrazić, aby Ten, który zapłakał po śmierci swojego przyjaciela Łazarza (J 11, 33-36), nie zapłakał w momencie śmierci tego, który był Jego ojcem na ziemi.
Jednak, czy dla Józefa nie była to najpiękniejsza śmierć, a raczej tymczasowe rozstanie? Umiera w obecności Tej, która jest Matką Boga i jego Oblubienicą, i na rękach Tego, który sam jest Nieśmiertelnym Dawcą Życia i jego Synem.
Każdy z nas jest zaproszony do naśladowania świętej Rodziny i do udziału w Jej życiu, niezależnie od tego, jaki styl życia prowadzimy. Wszyscy bowiem w głębi serca tęsknimy za prawdziwą rodziną i do niej też jesteśmy powołani w niebie, na całą wieczność. Każdy z nas może się wiele nauczyć od Jezusa, Maryi i Józefa żyjących w nazaretańskim domu, tej pierwszej wspólnocie Kościoła.
Od świętej Rodziny możemy nauczyć się przede wszystkim tego, że: