Today is Wednesday, 11 December 2024
Lection
Gazeta parafialna

Journeys

"Hotelowe" rekolekcje

Jan Sulanowski

W ostatnich dwóch tygodniach wakacji, tj. od 18 do 31 sierpnia 2000 roku odbyły się rekolekcje prowadzone przez naszego opiekuna duszpasterstwa młodzieży - księdza Tomasza oraz zaangażowanych przez niego animatorów: Margaretę, Dianę i Edytę, a także przez głównego muzyka - Gerarda. Rekolekcje miały miejsce w Górach Stołowych, w Karłowie. Mieszkaliśmy w domu leśnika Bartka. To właśnie dzięki jego uprzejmości nasz wyjazd w tę część gór był możliwy.

Podróż pociągiem

W podróż wyruszyliśmy około godziny drugiej w nocy z Dworca Głównego w Poznaniu. Oprócz zwykłych bagaży w nasze plecaki wtłoczone zostało przydzielone wcześniej jedzenie w proszku (zupki i kisiele), czekolady, małe butle z gazem, a także papier toaletowy. Reszta pożywienia, czyli pasztety, makarony, konserwy i ryż zostały wcześniej przewiezione samochodem. Jak to zwykle bywało, tak i tym razem, gdy nadjechał pociąg, ogarnął nas szał i wpadliśmy do wagonów niczym rugbiści. Niestety, powoli ulegaliśmy rozproszeniu i w efekcie członków naszej grupy można było odnaleźć niemal w całym pociągu. Mimo rumoru, jakiego narobiliśmy, wielu nie znalazło miejsca w przedziałach i musieli oni odbyć podróż na korytarzu. Ostatnimi czasy ten sposób przemieszczania się z miejsca na miejsce stał się standardem. Podróż trwała około 6 godzin, rano dotarliśmy do Kudowy Zdroju, a stamtąd taksówkami-busikami drogą Stu Zakrętów do Karłowa. Busiki spodobały się nam i od tego momentu korzystaliśmy z nich, gdy nie było już czasu na pokonanie jakiejś drogi pieszo.

Kolejki do łazienki wyglądały mniej więcej tak...

Na miejscu poznaliśmy naszych gospodarzy - leśniczego Bartka, jego żonę Lidkę i córeczkę Basię. Następnie zostaliśmy rozlokowani w trzech pokojach na piętrze. Część męska zajmowała jeden pokój. Jako że nasza szlachetność była wielka, za namową ks. Tomka odstąpiliśmy kobietom łóżka, a sami rozłożyliśmy na podłodze karimaty. Niestety, nie dla wszystkich dziewczyn wystarczyło łóżek, więc część z nich musiała podzielić nasz los i zakosztować snu na podłodze. Nasz zachwyt wzbudziła udostępniona nam łazienka. Ładny wystrój, czystość, a przede wszystkim kabina z prysznicem! Cóż, łazienka była jedna i często były do niej kolejki (przypominam, że korzystało z niej prawie 30 osób!), ale i tu mężczyźni okazali się wielkoduszni i w miarę możliwości myli się w miskach na dworze, w lesie. Pomimo tej przeszkody warunki naszego życia były niemal jak w hotelu 5-gwiazdkowym.

Później ustalono podział rekolektantów na 4 grupy oraz podzielono obowiązki, jakie każda grupa danego dnia musiała spełnić. Grupa gospodarcza musiała rano kupować niezbędną żywność i przygotowywać śniadanie, a wieczorem kolację. Grupa porządkowa zajmowała się sprzątaniem tych pomieszczeń, które były przez nas używane. Grupa liturgiczna natomiast pomagała księdzu w prowadzeniu Mszy św. oraz przygotowywała modlitwę poranną i wieczorną. Czwarta grupa miała cały dzień wolny. Rozkład obowiązków codziennie był inny. Po skończeniu czynności logistycznych i rozstrzygnięciu wszystkich sporów ks. Tomek dał animatorom wolną rękę. Rozpoczęły się właściwe rekolekcje.

Każda grupa sama wybierała sobie cele codziennych wypraw, oczywiście musiała się skonsultować uprzednio z ks. Tomkiem. Atrakcji do zwiedzania było co niemiara. Szczeliniec Wielki - najwyższy masyw Gór Stołowych ze wspaniałymi punktami widokowymi oraz skałami o przedziwnych kształtach (Wielbłąd, Tron Pradziada). W Radkowie można się było wykąpać w pobliskim zalewie. Fort Karola to piękny punkt widokowy, a także kawałek historii tutejszych ziem. Duszniki Zdrój - miasteczko hołdujące muzyce Chopina. Kudowa Zdrój - uzdrowisko z pięknym parkiem zdrojowym, wodami źródlanymi oraz, co było dla nas ważne, dużą ilością sklepów. Machow - mała przygraniczna wioska w Czechach. Błędne Skały - formacja skalna, w której wiatr i woda utworzyły zadziwiający labirynt, gdzie w niektórych miejscach, aby przejść, potrzeba było nie lada gimnastyki. Nachod - miasto czeskie, gdzie można się było najeść i ubrać za małe pieniądze. Najważniejszym jednak wydarzeniem stała się nasza wspólna pielgrzymka do Wambierzyc - sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin. Oprócz imponującej bazyliki można było przejść Drogę Krzyżową rozbudowaną do ponad stu stacji rozmieszczonych w okolicy Wambierzyc, którą pokonywało się przez kilka godzin.

Nasza kapliczka

W czasie każdej z wypraw animatorzy danych grup czynili przerwy, w których był czas na katechezę oraz na odpoczynek i kontemplację przyrody. Codziennie msze odbywały się w zbudowanej z piaskowcowych bloków szopie leśniczego. Ołtarz zrobiony został z pniaków i desek, krzyż z kawałków drewna powiązanych sznurkiem, a ławki z desek. Ks. Tomek przywiózł ze sobą także ikony i świeczki, które rozmieściliśmy w całym pomieszczeniu.

Codziennie o 23 ks. Tomek czytał nam bajki, będące po prostu przypowieściami ze Starego Testamentu, które większości z nas nie były znane. Zaraz po tym szliśmy spać.

Droga krzyżowa na Szczelińcu

W piątek po Mszy św. wyruszyliśmy na Drogę Krzyżową, której stacje prowadziły przez masyw Szczelińca, a końcowa znajdowała się na jego szczycie. Naszym przewodnikiem był leśniczy Bartek. Było to wspaniałe przeżycie - rozważanie męki Chrystusa w otoczeniu nocy, skał, wiatru, w oddali, niżej widać nikłe światełka miast, a wśród tego wszystkiego - MY.

Męska część rekolektantów poznała żywioł ognia, pomagając gasić leśniczemu Bartkowi zarzewia pożarów na okolicznych wzgórzach. Nie dość dokładnie ugaszone ognisko mogło spowodować tragedię w wielu oddalonych od siebie miejscach, gdyż ogień powoli mógł się przemieszczać pod powierzchnią ziemi, przez ściółkę i nieoczekiwanie wybuchnąć płomieniami.

Leśniczy przygotował jeszcze jedną atrakcję - rąbanie drewna. Zaopatrzył nas w siekiery samoostrzące i nie klinujące się. Do rozdrobnienia mieliśmy górę buku i górę świerku. Chociaż było to męskie zajęcie, także dziewczyny próbowały co nieco porąbać. W każdym bądź razie leśniczy Bartek miał już przygotowany opał na całą zimę.

Urodziny Ani

W czasie pobytu w Karłowie przypadły 18 urodziny naszej koleżanki Ani. Imprezę przygotowano w naszej kaplicy. Był tort ze świeczkami, chrupki, cukierki, wafle i herbata. O godzinie 0.00 Anię brutalnie, wraz ze śpiworem, śpiącą jeszcze przynieśliśmy do kapliczki. Były życzenia, śpiewy, jedzenie, picie, studenci zaczęli się bawić plastikowymi koparkami i samochodami (zresztą w czasie całego wyjazdu zachowywali się trochę dziwnie), by uświadomić Ani, na czym polega dorosłe życie. Następnie wyszliśmy na dwór i podrzucaliśmy Anię 18 razy wysoko w górę, a także wymierzyliśmy jej 18 klapsów. Dopiero na końcu jubilatka otrzymała upominki.

Płonie ognisko w lesie...

Ostatniej nocy ks. Tomek zorganizował wystawne ognisko, na którym oprócz kiełbasek znalazły się także słodkości. Były śpiewy i zabawy, kto chciał, o ile nie przeszkadzał, mógł bawić się do białego rana lub pomedytować w kaplicy. Noc była zimna, lecz serca gorące i wielu dotrwało do wschodu słońca.

W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Gruntownie posprzątaliśmy dom, wzięliśmy udział w ostatniej Mszy św., pożegnaliśmy się z gospodarzami i busikami pojechaliśmy na dworzec do Kudowy Zdroju. Tam wsiedliśmy w pociąg i po raz pierwszy wszyscy zajęliśmy siedzące miejsca w przedziałach. W podróży wspominaliśmy nasz pobyt w Karłowie. Dojechaliśmy do dworca na Dębcu i ze łzami w oczach pożegnaliśmy się. Czekali już na nas stęsknieni rodzice, by odwieźć nas do domu.

Wyjazd ten był dobrze spędzonym czasem. Było miejsce na śmiech i na refleksję. Poznaliśmy piękno Gór Stołowych, poznaliśmy lepiej samych siebie i swoich przyjaciół, nawiązaliśmy nowe znajomości, zgromadziliśmy energię na zbliżający się rok szkolny. Przede wszystkim jednak wzmocniliśmy się duchowo. Ciekawe dokąd teraz ks. Tomek z nami pojedzie?


Read 20501 times

16, (3) 2000 - Jesień



Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań