Dziś jest Piątek, 29 marca 2024
Czytania
Gazeta parafialna

Nasi podróżują

Wakacje z Panem Bogiem

Anna Freytag

Aż 40 dzieci z naszej parafii odpowiedziało na propozycję "wakacji z Panem Bogiem". Wielu z pewnością wabiły dodatki, wśród których na pierwszy plan wysuwał się dość niski koszt wyjazdu, atrakcyjne miejsce czy też po prostu dwa tygodnie spędzone w gronie rówieśników, z dala od domu. W świadomości niektórych role się zmieniły i to Pan Bóg stawał się dodatkiem, który w cieniu zapowiadających się "szaleństw" czeka cierpliwie na swą kolej.

Dzieci szkoły podstawowej, bo to właśnie dla nich zorganizowany był lipcowy wyjazd w góry, bezkrytycznie podporządkowują się wizji proponowanego zewsząd "łatwego życia". Jest to zjawisko bardzo smutne, gdyż młodzi ludzie nie dysponują jeszcze ustabilizowanym systemem wartości, do którego mogliby się odwołać.

Niejednokrotnie grozi im utrzymanie takiej biernej postawy na dalsze lata ich dorastania, a później wkroczą z nią w dorosłe życie.

Staje się zatem rzeczą naturalną zarówno wśród młodych, jak i wśród dorosłych, przeświadczenie o "korzystaniu z życia" pełną parą, wysysaniu przyjemności aż do dna. W tym celu najdogodniejszym czasem są właśnie wakacje, czyli czas bezgranicznej swobody, wymarzonych przez cały rok szkolny szaleństw, przy czasowym zawieszeniu wszystkich zajęć i obowiązków. Do tej listy rzeczy chwilowo odsuniętych na drugi plan dołącza i Pan Bóg, który w czasie pomyślnym nikomu nie jest potrzebny. Stąd słowa "wakacje" i "Pan Bóg" to antonimy, pojęcia przeciwne, nieomal wykluczające się nawzajem.

Zatem celem naszych "wakacji z Panem Bogiem" było m.in. pokazanie fałszu tej biernej postawy, którą w różnoraki sposób lansują mas media, a która prowadzi donikąd. Dzieci, jako niewinni, młodzi ludzie, domagają się poznania świata, domagają się swoich życiowych doświadczeń, będących ich osobistym doświadczeniem, a nie tylko anegdotą z życia starszym im osób. Domagają się zaspokojenia tęsknot, marzeń, które nadałyby ich życiu głęboki sens. Jest to piękne i zarazem zakotwiczone w ludzką naturę, lecz może stać się jednocześnie źródłem radości i smutku. Wielokrotnie obserwując reakcje młodych ludzi dostrzec mogliśmy wiele kontrastowych zachowań. Jedną grupę stanowiły dzieci, które uśmiechnięte i zadowolone z atrakcji wyjazdowych radośnie pokonywały niełatwe szlaki górskie, pokonywały w sobie zmęczenie i zniechęcenie dłużącą się do późnych godzin popołudniowych wyprawą. Bywali też tacy, którzy na każdą propozycję reagowali pomrukiwaniem, a nawet odmową, ich radość pozostawiała wiele do życzenia.

Dzieci radosne są wolne od szemrającego otoczenia, są wolne od kompleksów, które innych z kolei paraliżują i każą podporządkować się jednostkom silniejszym. I właśnie na tym obszarze, często ograniczonej wolności, głos powinni zająć dorośli - ludzie, którym kiedyś ktoś inny pomógł odnaleźć prawdziwą wartość życia, odnaleźć źródło ich nadziei i tęsknot. To właśnie ludzie doświadczeni stać winni jako drogowskazy do celu, który każdy dla siebie odnaleźć musi, ale droga jest jedna i tą drogą jest Bóg.

Młodym ludziom brakuje jednak często poczucia własnej wartości, własnej wyjątkowości, która pozwala na odnalezienie radości w pięknie swego serca, ale serca od którego trzeba samemu wymagać.

Papież, Jan Paweł II skierował kiedyś do młodzieży następujące wezwanie:

"Musicie od siebie wymagać, nawet jeśliby od was nie wymagano".

Jest to przynaglenie do dyscypliny serca, do poszukiwania sensu życia za wszelką cenę. Często zdarza się, że prawdę tę można kupić jedynie za cenę wyrzeczeń i cierpienia. Wszystko to po to, aby poczuć w sobie tę wewnętrzną wolność, która uzdalnia do szczęścia. Kierując się myślą św. Augustyna, "jesteśmy wolni na miarę naszego wyboru Boga".

I właśnie dlatego kształtowanie charakteru, odczytywanie swego miejsca w świecie poprzedzone winno być wyborem Boga, osobistym doświadczeniem spotkania z Jezusem, uzdrawiającym nasze zawiedzione nadzieje, niespełnione marzenia, czy niezrealizowane plany. Stąd w program wyjazdu wkomponowane zostały spotkania grupowe, których ostateczny cel zawierał się w spotkaniu Jezusa.

Dzieci miały czas, aby przyjrzeć się sobie, w spokoju spojrzeć na swoje życie, zastanowić się czym jest dla nich wiara i jak żyć z nią na co dzień. W czasie wieczornym, kiedy wszyscy wyczerpani po górskiej wędrówce nie myśleli już o jakimkolwiek wysiłku fizycznym, odbywały się spotkania prowadzone przez księdza Tomasza na temat Mszy św., poszczególnych jej części i jej ogromnej wartości. Dzieci cudownie przyjmowały te wiadomości, które niejednokrotnie przemieniły przymus uczestnictwa we Mszy św. w głębokie przeżycie. Były również i takie osoby, które po raz pierwszy od długiego czasu zdecydowały się na spowiedź św. i zaczęły Pana Jezusa traktować jako osobę, jako kogoś autentycznego, kto pragnie mieć swoje miejsce w naszym życiu, kto pragnie nas obdarzyć wolnością.

Wolność, choć często spychana do poziomu sloganów, potocznych wyrażeń - to jednak jest motorem naszych zachowań, naszych wyborów, a w konsekwencji całego naszego życia. To właśnie od pielęgnacji tej wolności zależą nasze stosunki z innymi ludźmi, nasza wewnętrzna radość, pokój towarzyszący wszystkim codziennym zajęciom. Szczególnie ważne jest to w środowiskach, gdzie często trudno jest się przyznać do Chrystusa, bo można zostać co najmniej wyśmianym, czy zlekceważonym za nieporadność życiową. Taka jednak jest cena, za którą warto żyć dla Boga, a którą to odczytać można poprzez symbolikę gór, według powiedzenia:

"Kto chce wejść na szczyt góry, nie schodzi bez potrzeby w doliny".

Poprzez wiarę idziemy w górę - do Boga, wspinamy się na szczyty doskonałości i będąc na jednym, widzimy inne, co raz to wyżej położone. Nie wolno nam jednak schodzić w doliny, podążać za złymi wzorcami, które ktoś proponuje. Stąd ważne jest, by nauczyć się dokonywać właściwych wyborów i nie pozwolić sobie na bylejakość. Przykładem tego na naszym wyjeździe był bezwzględny zakaz palenia papierosów i picia alkoholu dla dzieci, niepełnoletniej młodzieży jest to ewidentne zło, a przecież choćby niektóre popularne pisma dla nastolatków twierdzą inaczej.

Wychowanie dzieci w przeświadczeniu o wielkiej wartości ich osoby, o tym, że są kochane i są potrzebne, jest bardzo trudne. W większości rodzin to się udaje i rodzice doskonale potrafią to przeświadczenie w dzieciach zakorzenić. Nie może się tak, natomiast, stać, gdy Bóg nie jest w rodzinie na pierwszym miejscu, jako ten, który kocha, ale i z miłości wymaga.

Te wartości, które w czasie naszego wakacyjnego wyjazdu staraliśmy się dzieciom przekazać, bądź odnowić wymagają ciągłego pielęgnowania, zaangażowania nie tylko ludzi młodych, ale i najbliższych, którzy im w tym powinni pomóc.

Dobre są owoce tych niewielu dni, jakże wartościowych, skoro Pana Boga mogliśmy odnaleźć nie tylko w przerastającej nas swym pięknem przyrodzie, ale i sercach, w które te doświadczenia głęboko zapadły. Najlepszym tego wyrazem jest krótka refleksja jednego z uczestników:

"Wakacje z Panem Bogiem uważam za dobry pomysł, ponieważ dzięki nim dowiedziałem się, że Msza św. to jakby druga Golgota. Teraz za każdym razem, gdy już mam zrobić coś złego, zawsze myślę, że Pan Jezus może przez to cierpieć. W górach spotkałem się z Panem Bogiem w szczególny sposób, w czasie Mszy św. pod gołym niebem. Postanowiłem słuchać rodziców i bardziej im pomagać. Uważam, że wakacje z Panem Bogiem powinny być organizowane."


Przeczytano 11676 razy

08, (3) 1998 - Wszystkich Świętych



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań