Aujourd'hui c'est vendredi, 19 avril 2024
Lecture
Gazeta parafialna

L'histoire

Święty Wojciech. Patron Polski i Europy

Rafał Witkowski

Głęboki kult św. Wojciecha, widoczny od wieków w Kościele polskim, doczekał się w ostatnich latach nowego ożywienia, a to za sprawą okrągłej rocznicy jego męczeństwa. Millenium tego wydarzenia popchnęło wielu historyków Kościoła do przemyślenia po raz kolejny wpływu, jaki wywarł ten święty na dzieje Kościoła w Polsce i Europie Nie znamy dokładnie daty narodzin Wojciecha. Przyjmuje się jednak, że miało to miejsce ok. 956 r. Przyszły święty przyszedł na świat w Libicach w możnym i bogatym rodzie Sławnikowiców, którzy rywalizowali wtedy o władzę w Czechach z Przemyślidami. Wojciech od początku przeznaczony był do stanu duchownego. Dlatego też został wysłany do szkoły w Magdeburgu, gdzie arcybiskupem był wówczas Adalbert. To właśnie jego imię i na jego cześć przyjął Wojciech na bierzmowaniu. Nauczycielem Wojciecha w tamtejszej szkole był znany teolog Otryk, który sumiennie przygotował Wojciecha do pełnienia w przyszłości funkcji kapłańskich. Wkrótce, w 983 r., Wojciech został powołany na urząd biskupa Pragi, jako drugi biskup w historii tej diecezji (po Dytmarze). Przez pięć lat zarządzał Wojciech biskupstwem, gdzie aktywnie wykonywał swoje obowiązki pasterza diecezji. W 988 r. wybuchł konflikt pomiędzy biskupem z rodu Sławnikowiców, a księciem, który pochodził z rodu Przemyślidów. Jednym z powodów, dla których doszło do zatargu, był być może sprzeciw biskupa wobec handlu niewolnikami, na co wskazują sceny VII i VIII z Drzwi Gnieźnieńskich.

Wygnany ze swej stolicy udał się św. Wojciech do Rzymu, gdzie wstąpił w 98 r. do klasztoru św. Aleksego na Awentynie. Po roku złożył śluby zakonne i tak został mnichem benedyktyńskim.

Prawdopodobnie wtedy zrodziła się w nim myśl udania się na misję do pogan. W 992 r., po interwencji arcybiskupa mogunckiego Willigisa, okazało się, że Wojciech mógł powrócić do Pragi, gdyż doszło do ugody pomiędzy nim a ówczesnym księciem czeskim. Po raz drugi rozpoczął żywą działalność jako biskup praski, która jednak zakończyła się w 995 r. bardzo tragicznie. Wtedy to konflikt pomiędzy rodami Sławnikowiców i Przemyślidów rozgorzał na nowo. Ci drudzy, po opanowaniu Pragi, dokonali w 995 r. rzezi na Sławnikowicach, którą prócz Wojciecha przeżyli jeszcze jego dwaj bracia; Radzim Gaudenty i Sobiesław Sobiebór. Po ucieczce z Czech Wojciech schronił się początkowo na Węgrzech, gdzie założył klasztor, po czym, mając ok. 40 lat, przybył na dwór Bolesława Chrobrego, księcia polskiego, który namówił Wojciecha do podjęcia akcji misyjnej wśród pogańskich ludów, zamieszkujących tereny na północy państwa polskiego. Także papież zezwolił Wojciechowi na podjęcie takiej misji, gdyż nie miał on powrócić na swój urząd. Wojciech miał do wyboru dwie możliwości: albo podejmie misję wśród Wieletów, którzy zasiedlali wtedy ujście Odry albo wśród Prusów, których siedziby były rozlokowane wokół jezior mazurskich. Ponieważ terenami nad ujściem Odry był zainteresowany cesarz niemiecki, Wojciech, nie chcąc wywoływać kolejnych zatargów, udał się na północny wschód od granic Polski, do Prusów. Jego wyprawa, którą wspierał Bolesław Chrobry, wyruszyła wczesną wiosną 997 r. Bolesławowi nie chodziło przede wszystkim o podbój tych ziem, gdyż misji biskupa praskiego nie towarzyszyły oddziały zbrojne. Prusowie byli wtedy rozbici na szereg plemion, wśród których zanikał dawny ustrój rodowy i kształtował się nowy. Nie posiadali oni jednak jednego, wspólnego władcy, a o sprawach najważniejszych decydował wiec możnych.

Pierwszy etap wyprawy św. Wojciecha rozpoczął się w Gnieźnie, skąd udał się on drogą lądową (a nie Wisłą, jak to podają niektórzy) do Gdańska, gdzie przybył na początku marca. Wydaje się, że cały plan wyprawy misyjnej został opracowany jeszcze podczas pobytu w Gnieźnie a nie już w Gdańsku. Nie znamy dokładnie drogi, którą pokonał św. Wojciech, lecz tradycja późniejszych wieków podała, że zatrzymał się on między innymi w Wyszogrodzie, gdzie miał poświęcić tamtejszy kościół. Inna legenda podaje, że św. Wojciech zatrzymał się nad jeziorem Jeżewo koło Laskowic i odprawił tam mszę świętą. Miał też św. Wojciech nauczać we wsi Grabowe, gdzie zebrał się wielki tłum ludzi, którzy chcieli go posłuchać. Nie możemy wykluczyć możliwości, że tam przebywał św. Wojciech, zwłaszcza, że wszystkie te miejscowości leżały przy szlaku z Wielkopolski na Pomorze, lecz musimy być bardzo ostrożni w ostatecznych sądach.

Także sam pobyt św. Wojciecha u ujścia Wisły wzbudzał wiele emocji. Jedni twierdzili, że nie przebywał on w ówczesnym Gdańsku, a tylko zatrzymał się w odległej o ok. 5 km wsi nazwanej później Święty Wojciech. Drudzy mówili, że dotarł do samego Gdańska, gdzie przygotowywał się do dalszej wyprawy do ziem Prusów. Miał tam św. Wojciech odprawić mszę na miejscu kultu pogańskiego pod wielkim dębem i nawrócić wielu Pomorzan. Udzielił im uroczyście chrztu, według wszelkiego prawdopodobieństwa, w przededniu świąt Wielkiej Nocy, które przypadły wtedy na 28 marca.

Z Gdańska wyruszył św. Wojciech drogą morską w kierunku Truso - głównego grodu Pomezan, jednego z plemion pruskich. Statek z uzbrojoną załogą, po przybyciu na miejsce i po wysadzeniu misjonarzy, powrócił do Gdańska. Świętemu Wojciechowi towarzyszył jego rodzony brat Radzim Gaudenty, który także wstąpił do benedyktynów na rzymskim Awentynie oraz mało znany kapłan o imieniu Bogusz-Benedykt. Trzej misjonarze nie zabrali ze sobą służby, tylko skromny bagaż, naczynia kościelne i szaty liturgiczne. Nie wiemy dokładnie, dlaczego św. Wojciech nie zabrał ze sobą przewodnika ani tłumacza.

Pierwszych Prusów spotkali oni już w momencie lądowania. Poganie podpłynęli łodzią do misjonarzy i zaczęli ich nagabywać. Św. Wojciech śpiewał wtedy psalmy i nie rozmawiał z Prusami, co miało zdenerwować żeglarzy na tyle, że jeden z nich uderzył biskupa praskiego wiosłem w plecy. Wieczorem misjonarze przybyli do pewnej osady, zwanej Truso, gdzie oczekiwał ich "pan wsi", być może jakiś nawrócony już Prus, który ukrywał swoją nową wiarę. W jego domu znaleźli przybysze odpoczynek i pożywienie. Spokój nie trwał jednak długo. Następnego dnia, tj. 17 kwietnia 997 r., zmuszono św. Wojciecha, do tego aby stanął przed wiecem całej osady i ujawnił cel swego przybycia oraz swoje pochodzenie. Oprócz mieszkańców Truso na wiecu zjawili się ludzie z sąsiednich osad. Św. Wojciech odważnie wyznał, skąd przybyli oraz to, że wiara w Jednego i Prawdziwego Boga przywiodła ich aż na to miejsce, po czym wezwał zebranych do przyjęcia wiary i chrztu. Tłum, zagniewany na misjonarzy, wygnał ich. Kary spadły także na tych, którzy udzielili im schronienia. Wkrótce misjonarzy dowieziono z Truso na polski brzeg, być może w okolicy dzisiejszych wsi: Jasna, Żuławka lub Stare Pole. Tam mieli oni spędzić pięć dni, gdzie zastanawiali się m.in. nad dalszą akcją misyjną. Po modlitwach i naradach misjonarze ponownie wkroczyli nad ranem 23 kwietnia 997 r., na ziemie Prusów. Po długiej wędrówce odprawili mszę świętą, gdzieś w okolicach dzisiejszego Świętego Gaju, w niedużej odległości od grodu, który nazywał się po prusku Pachollen. Zmęczeni wędrówką po południu spoczęli na łące, gdzie zasnęli. Tam zaskoczyli ich Prusowie. Uzbrojeni we włócznie i topory bojowe pojmali przybyszy. Święty Wojciech zginął od ciosów włócznią, a jeden z napastników odciął mu głowę. Głowa świętego została zatknięta na palu w widocznym miejscu a ciało wrzucono do okolicznej rzeczki. Wydarzenie to miało miejsce zaledwie w tydzień po rozpoczęciu akcji misyjnej wśród Prusów przez św. Wojciecha. Dwaj jego towarzysze wyprawy zdołali ujść cało i to oni rozgłosili o śmierci praskiego biskupa.

Bolesław Chrobry miał wykupić ciało i głowę św. Wojciecha za wielką sumę pieniędzy. Odcięta głowa św. Wojciecha pozostawi przez trzy dni wbita na pal, ciało zaś wypłynęło na brzeg po sześciu dniach. Legenda średniowieczna mówi o tym, że pewien wędrowiec podróżując tamtędy zauważył głowę św. Wojciecha i rozpoznawszy ją, zabrał z tego miejsca i zawiózł księciu. Ten dopiero wtedy uwierzył, że biskup praski został zamordowany. Bolesław wykupił z rąk Prusów obie części ciała i uroczyście przewiózł je do Gniezna. Od momentu śmierci św. Wojciecha do chwili wykupienia jego zwłok przez księcia minął ok. jeden miesiąc. Możemy zatem przypuścić, że zostało ono pochowane w jakimś tymczasowym grobie, gdyż nie sposób sobie wyobrazić, aby tak długo leżało niepogrzebane. Kiedy posłowie książęcy zbliżali się z relikwiami do Gniezna, książę Bolesław wyszedł im na spotkanie. Spoczęły one w tamtejszej katedrze.

W roku 1000 do Gniezna przybył cesarz niemiecki Otto ni, aby oddać hołd św. Wojciechowi, który został rok wcześniej (grudzień 999 r.) kanonizowany przez papieża Sylwestra. Cesarz otrzymał wtedy jako wotum ramię św. Wojciecha, które złożył częściowo w Akwizgranie, a częściowo w Rzymie, gdzie ufundował kościół pod jego wezwaniem. Podczas tej pielgrzymki utworzono w państwie polskim metropolię kościelną ze stolicą Gnieźnie, której patronem został św. Wojciech. Pierwszym arcybiskupem został brat Wojciechowy Radzim-Gaudenty. Może z okazji tych uroczystości, lub nieco wcześniej, książę polecił przygotować ozdobny sarkofag dla relikwii świętego.

W 1038 r. czeski książę Brzetysław najechał na Wielkopolskę, którą ograbił, zabierając ze sobą do Czech (za namową biskupa praskiego Sewera) relikwie św. Wojciecha, Pięciu Braci Męczenników oraz ciało Radzima Gaudentego. Po wkroczeniu do Pragi złożono je w uroczystej procesji w tamtejszej katedrze. Nie oznaczało to, że kult tego świętego osłabł. Kiedy w 1115 r. książę Bolesław Krzywousty zamordował swego przyrodniego brata Zbigniewa, udał się on w ramach pokuty do grobu św. Wojciecha, do Gniezna. Kazał on przygotować złotą trumienkę dla ocalałych relikwii, wysadzaną drogimi kamieniami.

Kilka wieków później hetman Jan Zamojski, który pokonał w 1600r. wojska Wołochów, ofiarował 95 zdobytych chorągwi bazylice gnieźnieńskiej. Wierzył on, iż odniósł to zwycięstwo dzięki wstawiennictwu św. Wojciecha.

Dziś św. Wojciech jest głównym patronem archidiecezji gnieźnieńskiej oraz diecezji gdańskiej, koszalińsko-kołobrzesklej i warmińskiej. W całej Polsce poświęcono mu około 170 kościołów i kaplic. Wizerunki św. Wojciecha odnaleźć można w herbach kilku miejscowości, miedzy innymi Trzemeszna i Radzinkowa. Przez wieki sądzono także, że św. Wojciech był autorem słów Bogurodzicy, co nie jest zgodne z prawdą, gdyż tekst pierwszych dwóch, trzech zwrotek powstał w XII - XIII w.

Pierwszy żywot św. Wojciecha powstał jeszcze przed jego kanonizacją, a napisał go mnich z klasztoru na Awentynie Jan Kanapariusz w latach 989-999. Drugi żywot napisał w 1004 r. św. Bruno z Kwerfurtu. Wzbogacił go o liczne, sobie znane szczegóły, które uzyskał od przyjaciół św. Wojciecha, kiedy ten przebywał w Magdeburgu, we Włoszech i w Polsce. Przed 1025 r. powstał tzw. Żywot z Tegemesee. Wszystkie te pisma powstały poza Polską. W XII i XIII w. napisane zostały dwa najstarsze polskie żywoty, nazwane "Tempore illo" oraz "Miracula sanctiAdalberti".

Do dziś uroczystości ku czci św. Wojciecha w kwietniu każdego roku gromadzą tysiące wiernych w miejscach, które uświęcone są jego pobytem, przede wszystkim w Gnieźnie oraz w Gdańsku. Św. Wojciech był świadkiem Boga przez swoje życie l swoje czyny. Był przykładem głębokiej wiary, którą poszedł krzewić wśród pogan. Był świadkiem miłości ku Bogu i ludziom, przykładem odwagi i wierności.


Dr Rafał Witkowski, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, specjalista od dziejów zakonów monastycznych.

Lectures 18038 fois

02, (1) 1997 - Wielkanoc



Copyright 2003-2024 © Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri i parafia pw. NMP Matki Kościoła w Poznaniu
stat4u
Kalendarz
Czytania
Kongregacja Oratorium Św. Filipa Neri - Poznań